O mnie


Strona główna O mnie Moje obserwacje UFO Niezwykłe zdarzenia z mojego życia Niezwykłe sny Niezwykłe historie z pogranicza nieznanego Zjawisko abductions Orby – świetliste kule na zdjęciach fotograficznych Tajemnicze twarze uchwycone na zdjęciach UFO uwiecznione na moich zdjęciach UFO zarejestrowane na moich filmach Józef – mój były bliski przyjaciel Pytania ogólne Rekomendacje


Moja autobiografia

Wychowałem się bez rodziców, ponieważ moja matka (rodzić biologiczny) i mój ojciec (rodzić nie-biologiczny) zostali przez sąd pozbawieni władzy rodzicielskiej. Dlatego zostałem umieszczony w Państwowym Domu Małego Dziecka w Gorzowie Wielkopolskim. W tej placówce przebywałem przez cztery lata, czyli do 1974 roku. Potem zostałem umieszczony w Państwowym Domu Dziecka w Chociulach (wieś położona w województwie lubuskim, około 6 km na południe od Świebodzina, przy lokalnej drodze do Radoszyna). W 1979 roku zostałem umieszczony w Państwowym Zakładzie Wychowawczym w Świebodzinie, którego dyrektorem była wówczas pani Janina Magdziarek. Potem, decyzją Kuratorium Oświaty i Wychowania, Państwowy Zakład Wychowawczy przekształcony został w Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Kiedy zostałem umieszczony w Państwowym Zakładzie Wychowawczym w Świebodzinie, liczyłem sobie wówczas 9 lat. W tym wieku miałem dużą wadę wymowy, a do tego nie potrafiłem jeszcze samodzielnie posługiwać się sztućcami. To, że teraz mówię poprawnie, ładnie i składnie, w dużej mierze zawdzięczam pewnej wychowawczyni, z którą do dziś mam kontakt, ale już tylko telefoniczny. Byłem płochliwym, sepleniącym, śliniącym się chłopcem, który uczęszczał do szkoły specjalnej z powodu rozpoznania lekkiego upośledzenia umysłowego. Dziś jestem 53-letnim mężczy-zną, który od dawna nie wykazuje żadnych oznak choroby sierocej i upośledzenia umysłowego.

Świebodzin to moje byłe miasto w województwie lubuskim, miasto, w którym dorastałem i poznawałem otaczający mnie świat. W Świebodzinie poznałem wielu dobrych i życzliwych ludzi, z którymi łączą mnie bogate wspomnienia. To miasto dobrze zapadło mi w pamięć nie tylko z powodu mojego trudnego dzieciństwa, ale także (i może przede wszystkim) z powodu moich obserwacji UFO oraz niezwykłych zdarzeń z pogranicza nieznanego (mam tu na myśli niezwykłe przeżycia pod postacią różnych form manifestacji niewyjaśnionych zjawisk, które w sposób racjonalny trudno wyjaśnić). To na zawsze zmieniło moje życie oraz spojrzenie na otaczający nas wokół świat. Obecnie (od 2004 roku) mieszkam w Nowej Soli. Nowa Sól to 40-tysięczne miasto powiatowe położone nad rzeką Odrą w województwie lubuskim, do której niegdyś przyjechał nieżyjący już S. Barski w celu zbadania pewnego przypadku. Nowa Sól nie jest odosobnionym miejscem, ponieważ tu, gdzie obecnie mieszkam, też dochodzi do przypadków obserwacji UFO oraz niezwykłych zdarzeń z pogranicza nieznanego.

Wspomnienia z mojego dzieciństwa

Nie zamierzam opisywać całego mojego dzieciństwa, bo musiałbym na to
poświęcić bardzo mnóstwo czasu. Pozwolę sobie na pewną swobodę i podzielę się
z Tobą jedynie pewnym rozdziałem mojego życia z okresu PRL-u.

Jak wyglądało moje dzieciństwo w czasach PRL-u? Moje dzieciństwo było bardzo podobne do życia większości biednych dzieci, które dorastały bez rodziców – matek i ojców.

Część swojego dzieciństwa spędziłem w pałacu znajdującym się w miejscowości Chociule. Jest to wieś położona w województwie lubuskim, około 6-ciu km na południe od Świebodzina, przy lokalnej drodze do Radoszyna. Pałac w Chociulach wzniesiony został w połowie XIX wieku, gdy właścicielem majątku był Carl August Ackermann. Pałac wraz z krajobrazowym parkiem otoczony został murem z kamienia polnego i cegły z ozdobnymi basztami. Mimo powojennych remontów i adaptacji zachował się pierwotny układ wnętrza ze sklepionym holem i główną klatką schodową na osi korpusu.

Pałac Ackermanna przez wiele lat użytkowany był przez Państwowy Dom Dziecka, w którym przeby-wałem w latach 70-tych ubiegłego wieku. Przebywałem tu i bawiłem się wraz z innymi dziećmi, tj. współwychowankami. W tamtych latach większość czasu spędzałem w parku, na terenie którego był plac zabaw dla dzieci. Na parterze tego pałacu znajdowały się dwie duże sale świetlicowe, jedna kilkuosobowa sala sypialna, w której spałem przy oknie, a także kuchnia, stówka, toaleta i dwa pomieszczenia biurowe (w jednym z nich przebywała pani dyrektor Państwowego Dom Dziecka).

Mam z tego okresu wiele miłych wspomnień. Jednak moje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa, które zapadło mi najbardziej w pamięć, było związane ze świętami Bożego Narodzenia, które spędzałem w Państwowym Domu Dziecka w Chociulach. Do dziś pamiętam pachnącą choinkę sięgającą aż po sam sufit, która była pięknie, wręcz bajecznie przystrojona. Choinka, która miała swój urok i wprowadzała świąteczny nastrój, była najważniejszą ozdobą pałacu w grudniowe święta.

Oprócz kolorowych, szklanych bombek choinkowych, zabawnych pajacyków i mikołajków, wisiały na niej ręcznie wykonane ozdoby, a także orzechy oraz cukierki. Całości dopełniały lampki choinkowe oraz długie i błyszczące anielskie włosy, które okrywały drzewko od czubka aż do podłogi. Przy tej tradycyjnej choince stała pani Hania (wychowawczyni), która była przebrana za Królową Śniegu lub Panią Zimę. W dużej sali świetlicowej, w której stała duża choinka, było dużo dzieci, które z niecierpliwością czekały na kolorowe paczki i prezenty, które rozdawała Pani Zima.

Pamiętam też niewielką choinkę w głównym holu pałacu, choinkę, która była przyozdobiona pięknymi lampkami w kształcie świątecznych bombek, które dodawały niepowtarzalnego klimatu. Siedziałem blisko niej i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Byłem nią niezwykle oczarowany i wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. To była prawdziwa magia świąt, którą czułem na swój sposób.

Dodam jeszcze, że w parku pałacowym w Chociulach była duża górka, która w okresie zimowym idealnie nadawała się do zjeżdżania na sankach. Jazda na sankach była najlepszą frajdą dla dzieci przebywających w Państwowym Domu Dziecka w Chociulach. To były wspaniałe i beztroskie czasy (bez telefonów komórkowych, komputerów i dostępu do internetu), do których czasem sięgam pamięcią.

Od 1955 r. do końca 2011 r. mieścił się tu Państwowy Dom Dziecka. Obecnie lub aktualnie budynek ten, który niegdyś rozbrzmiewał śmiechem i płaczem dzieci, znajduje się w prywatnych rękach i działa tutaj butikowy hotel, którym zarządzają dwie panie – Ludmiła i Elena. W maju 2019 roku miałam zaszczyt osobiście poznać panią Ludmiłę, która powitała i przyjęła mnie bardzo serdecznie.


Aby przeczytać opis fotografii, najedź kursorem myszki na wybrany obszar zdjęcia.

„Pranie mózgu”, czyli manipulowanie umysłem

Człowiek od najmłodszych lat poddawany jest „praniu mózgu”, czyli przygotowywany (programowany) do tego, aby nasze zachowanie, sposób bycia i myślenia nie wyłamywały się poza ogólnie uznane schematy. Najpierw niemowlak (w przypadku dziecka, które urodziło się w rodzinie katolickiej) jest chrzczony, a potem molestowany religijnie przez rodziców. Następnie taki młody człowiek jest indoktrynowany przez szamanów (księży) lub służebnice (zakonnice, katechetki) jednej religii w państwowym przedszkolu i szkole. A wszystko to bez udziału jego woli, której nikt nie kształtuje.

Ja też byłem indoktrynowany (zarówno przez moich wychowawców, jak i zakonnice) i jako mały chło-piec, który w szkole był uczony schematycznego myślenia i podążania za autorytetami, wierzyłem we wszystko, czego Kościół katolicki naucza. Jednak w wieku dojrzałym, kiedy zacząłem myśleć samo-dzielnie, postanowiłem opuścić Kościół katolicki z powodu wciskania ludziom ciemnoty i bajek.

Dziś jestem i czuję się wolny, bo myślę samodzielnie i żyję według własnych przekonań, wartości oraz zasad moralnych, kierując się własnym rozumem, sercem i wolnością. Jestem człowiekiem, który jest z dala od destrukcyjnych, religijnych systemów opartych na poczuciu winy i strachu.

Wszystkie religie to farsa, trzymająca ludzi na krótkiej smyczy, pozbawiająca ludzi wolności i samodzielnego myślenia! Urodziłeś się wolnym człowiekiem, ale po pięciu minutach później zdecydowano za ciebie, co masz myśleć, w co wierzyć, komu służyć i za co umierać. Teraz, kiedy jesteś dorosłym i myślącym człowiekiem, masz wybór!

Piekło to chyba najbardziej ohydna moralnie bajka, którą wciska się małym dzieciom i je straszy. Osobiście nie wierzę w istnienie piekła jako miejsca cierpienia – wiecznych mąk i tortur. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Bo nauka o piekle wyklucza jakąkolwiek miłość Boga do czło-wieka i jest przeciwieństwem doskonałej Bożej miłości. Jeśli jesteś ojcem, to zadam tobie jedno konkretne pytanie, na które sam sobie odpowiedz. Czy na miejscu Boga, jakkolwiek Go pojmujemy, stworzyłbyś ogniste piekło, w którym twoje złe, nieposłuszne dzieci cierpią w męczarniach?!

Piekło jako miejsce wiecznych tortur i cierpienia jest w głównej mierze katolicką, prawosławną i protestancką doktryną, która jest niebiblijna. Niemal w każdym przypadku polskie piekło po grecku brzmi gehenna. Słowo to nie oznacza wcale ognistego piekła, ale miejsce w Jerozolimie. Gehenna to dolina, która w czasach starożytnych wyznaczała granice miasta Jerozolimy. Znajdowała się za bramą miasta zwaną Hersit i była pierwotnie wysypiskiem śmieci, miejscem kremacji zwłok przestęp-ców oraz tych, którym odmówiono z różnych względów normalnego pogrzebu czy pochówku.

Niektórzy wpływowi ludzie Kościoła odrzucają ideę wiecznego potępienia, jak choćby sam biskup Kościoła episkopalnego w Ameryce – John Shelby Spong, który otwarcie mówi o piekle jako wymyśle Kościoła. Według biskupa Johna Shelby'ego Sponga, Bóg nie jest ani chrześcijaninem, ani muzułma-ninem, ani żydem, ani hindusem, ani buddystą. Biskup twierdzi, że to wszystko są ludzkie systemy wierzeń i dodaje, że ludzie stworzyli je, by pomóc sobie kroczyć w stronę tajemnicy Boga.

Kiedy odszedłem od Kościoła katolickiego, nie byłem jeszcze do końca wolnym i samodzielnie myślącym człowiekiem, ponieważ dałem się wciągnąć do dwóch odłamów chrześcijaństwa. Krótko po rozstaniu się z Kościołem katolickim, stałem się zielonoświątkowcem, a potem adwentystą dnia siódmego. Obecnie nie utożsamiam się z żadną wspólnotą religijną czy związkiem wyznaniowym, ponieważ każda religia narzuca odgórnie swoje poglądy, które nie pozwalają iść własną drogą.

Różnica między wiarą a wiedzą

Różnica między mną a osobami wierzącymi lub religijnymi jest taka, że ja postrzegam duchowość w kategoriach wiedzy, a osoby religijne – wiary. Na tym polega istotna różnica, która dzieli mnie z wyznawcami różnych religii. Ja nie opieram się o żadne święte pisma czy wiarygodne przekazy. Kieruję się wskazaniami Buddy, który kiedyś powiedział słowa przeszywające swoją mądrością:

„Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wy-obrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym”.

Wiedza odnosi się do faktów i do rzeczywistości, a wiara – do słów i do przekonań.

Budda (słowo „buddha” w sanskrycie oznacza dosłownie „przebudzony”, „oświecony”, „ten, który nie śpi”), a właściwie Gautama Siddhārtha, żyjący w I w. p.n.e był założycielem i twórcą podstawowych założeń buddyzmu. Budda, który urodził się jako książę około 560 roku p.n.e. we wsi Lumbini na terenie dzisiejszego Nepalu, pierwszą część swojego życia spędził na doświadczaniu przyjemności, będąc otoczony zbytkiem i luksusem. Znudzony dotychczasowymi doświadczeniami wyszedł z pałacu i za jego murami zobaczył wiele cierpienia. To skłoniło go do tego, aby podjąć decyzję o porzuceniu dotychczasowego życia i staniu się wędrownym mnichem. Pewnego dnia pod drzewem Bodhi oddał się kilkudniowej medytacji, w trakcie której osiągnął oświecenie. Resztę życia poświęcił podróżom po Indiach i nauczaniu ludzi. Nadrzędnym celem nauk Buddy była pomoc ludzkości w uwolnieniu się z cierpienia. Oświeceniem Budda określa uwolnienie się od permanentnego cyklu odradzania i śmierci (samsary) oraz od cierpienia, które jest immanentną cechą ludzkiej natury.

Budda nie był i nie twierdził, że jest bogiem, dzieckiem boga, ani nawet przychodzącym od boga posłańcem. Był człowiekiem, który osiągnął doskonałość i nauczał, że jeśli pójdziemy jego śladem, również osiągniemy ten stan. Buddyści nie oddają mu czci, tylko poprzez pokłony wyrażają swoją wdzięczność dla Buddy za to, co dały im jego nauki.

Czym jest buddyzm? Na to pytanie odpowiem w małej pigułce, czyli krótko i konkretnie. Buddyzm to nurt filozoficzny, który określają cztery szlachetne prawdy, mówiące o istocie cierpienia i o tym, jak się od niego uwolnić. Istnieją różne odłamy buddyzmu, których wyznawcy mieszkają głównie w Japonii i w Tybecie. W Polsce buddyzm cieszy się niewielką popularnością.

Buddyzm nie jest religią, ale filozofią, która odróżnia się od wszystkich innych religii tym, że nie zakłada wiary w żadnego Boga, jakkolwiek Go pojmujemy. Celem wyznających ten system filozo-ficzny jest osiągnięcie wewnętrznego spokoju i prawdziwego szczęścia przy poszanowaniu wszystkich istot żywych. Filozofia buddyjska nie obejmuje wiary w Boga, ale poszukuje cząstki boskiej w człowieku. Buddyści wierzą w osiągnięcie oświecenia. Pojęcie Boga jest im nieznane, ponieważ nie wyznają żadnego Boga. W ich nurcie jednak jest wiele bóstw i demonów, które szanują.

Na koniec dodam jeszcze jako ciekawostkę, że na świecie istnieje kilka form buddyzmu, w tym mahajana, therawada i wadżrajana. Każdy typ ma nieco inne interpretacje nauk Buddy, szczególnie jeśli chodzi o praktyki żywieniowe. Pięć nauk etycznych rządzi życiem buddystów. Jedna z nich zabrania odebrania życia jakiejkolwiek osobie lub zwierzęciu. Wielu buddystów interpretuje to w ten sposób, że nie powinieneś spożywać zwierząt, ponieważ wymagałoby to zabijania.

Pytania i odpowiedzi

Poniżej zamieszczam postawione przeze mnie pytania, na które sam sobie
odpowiedziałem. Dzięki tym (moim) odpowiedziom dowiesz się znacznie więcej
o mnie, a tym samym będziesz miał lepszy lub pełny obraz mojej osoby.

Co lubisz?

Wiele rzeczy, które mógłbym wymieniać bez końca, jak choćby ciszę i spokój poranka, kwiaty ogrodowe i dziko rosnące, rośliny doniczkowe, zwierzęta (szczególnie psy...), dobrych i życzliwych ludzi, marzyć i bujać w obłokach, gotować, jeść i delektować się dobrym jedzeniem, słuchać muzyki i oglądać filmy, robić zdjęcia i pisać na komputerze, długie spacery, pływać i jeździć na rowerze, obserwować niebo w świetle wschodzącego i zachodzącego słońca, wpatrywać się w gwiaździste niebo, zawierać nowe znajomości, a także okres świąt Bożego Narodzenia.

Lubię też wiele zapachów, szczególnie te, które przenoszą mnie do czasów dzieciństwa i przywołują miłe wspomnienia z tych młodych lat. Mam tu na myśli przede wszystkim: zapach temperowanych ołówków, farb plakatowych i plasteliny, zapach ogniska i pieczonych w ognisku ziemniaków, zapach grzybów, zapach lasu tuż po deszczu i burzy, zapach świeżo skoszonej trawy, zapach siana, zapach bzu, jaśminu i konwalii, zapach świeżo pieczonego chleba, zapach świeżo ściętego drzewka choinkowego, zapach domowych pierniczków oraz zapach pomarańczy.

Poza tym bardzo lubię jesień – to moja ulubiona pora roku, choć niektórzy jej nie cierpią, ale dla mnie to piękny czas. Jest wiele powodów, za które lubię tę porę roku, jak choćby za długie spacery, podczas których lubię zachwycać się urokami jesieni, jej zapachem i kolorami. Jest jeszcze całe mnóstwo innych powodów, z powodu których bardzo lubię jesień. Lubię ją nie tylko za różnorodność barw i zapachów w swych mgłach, ale także za długie jesienne wieczory, za mnogość darów przyrody, za szeleszczące pod stopami liście, za wyprawy do lasu w poszukiwaniu grzybów, za leniwe słońce przebijające się przez chmury, za padający deszcz i opadające liście z drzew.

Jesień to również magiczna pora roku, gdyż pod jej urokami zamieniam się w romantycznego człowieka, który żyje w świecie uczuć i wyobraźni. Dlatego jesienią często zapalam świece, które są doskonałe do tworzenia magicznych i romantycznych chwil w jesiennych wieczorach.

Zima to też moja ulubiona pora roku. Kocham zimę, ale najbardziej przedświąteczny czas i okres bożonarodzeniowy. Świeże drzewko choinkowe, sianko pod obrusem, barszcz czerwony, pomarańcze, makowiec i pierniki – to charakterystyczne zapachy, które przenoszą mnie do beztroskich i szczęśliwych lat dzieciństwa, w których ubierałem choinkę i czekałem z utęsknieniem na św. Mikołaja. Najbardziej zapadły mi w pamięć zabawy śnieżkami i sankami, lepienie bałwana i wspólne śpiewanie kolęd. Moim zdaniem, prawdziwa magia świąt Bożego Narodzenia była wtedy, kiedy nie było internetu, telefonów komórkowych, drogich prezentów, sztucznych choinek i hipermarketów, w których półki dosłownie uginają się od nadmiaru towaru. I wtedy, kiedy za oknem było biało i padał śnieg, a na szybach mróz „malował” wzorki pod postacią pióropusz, gałązek i kwiatów.

Na koniec chciałbym również dodać, że lubię aktywnie spędzać wolny czas, a moją ulubioną formą aktywnego spędzania wolnego czasu są piesze wycieczki pośród lasów, pól i łąk, wycieczki, które dają mi najwięcej radości. Bardzo lubię, wręcz kocham długie spacery i kontakt z przyrodą, która pozwala odpocząć z dala od miejskiego zgiełku. Kocham też wiejskie klimaty. Dlatego też chętnie zapuszczam się w okoliczne wsie, które otoczone są rozległymi lasami.

A czego nie lubisz?

Wielu rzeczy, ale najbardziej nie lubię niesprawiedliwości i nietolerancji, wojny i przemocy, agresji słownej i fizycznej, kłamstwa i obłudy, rasistów i homofobów, chamów i prostaków, brudasów i wścibskich sąsiadów, hucznych zabaw, upałów i komarów, bałaganu, brudu i kurzu unoszącego się w powietrzu, ludzi fałszywych i bez poczucia humoru, nałogowych palaczy i osób nadużywających alkoholu, a także błędów ortograficznych (nie ukrywam, że jestem uczulony na punkcie popełniania błędów ortograficznych i łamania podstawowych zasad języka polskiego).

Jakie masz zainteresowania?

Mam wszechstronne zainteresowania, ale moim największym zainteresowaniem jest i była tematyka ufologiczna, którą pasjonuję się od bardzo dawna. Tym tematem zacząłem poważnie interesować się pod koniec lat osiemdziesiątych lub na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wszelkie informacje związane ze zjawiskiem UFO głównie czerpałem z książek, czasopism i wycinków z różnych gazet. Moim ulubionym czasopismem, z którego czerpałem najwięcej wiadomości na temat UFO, był MAGAZYN UFOLOGICZNY UFO, którego redaktorem naczelnym był wówczas Ryszard Fiejtek. Był, bo Agencja Nolpress, która od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wydawała to pismo, skończyła wydawanie tego kwartalnika. Do dziś dnia interesuję się przypadkami obserwacji UFO, a swoją wiedzę na temat UFO obecnie czerpię z kanałów w serwisie YouTube i nie tylko.

Chciałbym jasno zaznaczyć, że nie jestem badaczem zjawiska UFO i nigdy nim nie byłem. Nigdy nie uważałem się za ufologa czy badacza UFO. Nigdy też nie należałem do żadnej grupy czy organi-zacji zajmującej się aktywnie przypadkami obserwacji UFO. Nie jestem badaczem UFO, tylko po porostu miłośnikiem, sympatykiem, pasjonatem tego zjawiska, a to różnica.

Jak już wspomniałem wcześniej, mam wszechstronne zainteresowania, a to oznacza, że nie skupiam się wyłącznie na tematyce ufologicznej i zjawiskach niewyjaśnionych. Mam wiele ciekawych pasji i zainteresowań, które pochłaniają mój wolny czas i energię. Moją drugą pasją jest robienie pięknych zdjęć. Fotografią zajmuję się typowo amatorsko, i to od dłuższego już czasu. To taka moja fotograficzna pasja, która sprawia mi dużo radości i satysfakcji. Zajmuję się nie tylko samą fotografią cyfrową, ale również podstawową obróbką i bardzo wymagającym retuszem zdjęć. Jeśli chcesz obejrzeć zdjęcia mojego autorstwa, to odwiedź mój blog fotograficzny.

Jakiej słuchasz muzyki?

Kiedyś (w latach 80. i 90. ub.w.) najczęściej słuchałem muzyki z gatunku pop, euro disco i synth pop, ale od jakiegoś już czasu... słucham muzyki relaksacyjnej, dzięki której mogę się wyciszyć, zrelaksować i oderwać od szarej rzeczywistości. Muzyka relaksacyjna rozluźnia napięcie mięśniowe, pozwala uniknąć negatywnych emocji, daje swobodę duszy i ciała. Pomaga przenieść się w zupełnie inny świat, a także odpocząć i zapomnieć na chwilę o problemach dnia codziennego. Tego typu muzyka idealnie nadaje się do medytacji, jogi i łagodzenia stresu. Szczególnie lubię muzykę buddyjską oraz indyjską, która obejmuje wiele gatunków w wielu odmianach i formach.

Z natury jestem osobą bardzo wrażliwą, dlatego bardzo się wzruszam, gdy słucham piękną muzykę lub utwór. Jednym z takich pięknych utworów jest niewątpliwie „Flames” – to tytuł piosenki w wykonaniu Jona Crosby’ego, która pochodzi z albumu „Visual Audio Sensory Theater” z 1998 roku. Jest to debiutancki album zespołu VAST, który nie jest tak znany, jak powinien. Ta piosenka jest jedną z moich ulubionych i jedną z najbardziej wzruszających piosenek, jakie kiedykolwiek słysza-łem w swoim życiu. Ta niezwykła, niepowtarzalna i mistyczna piosenka bardzo głęboko porusza moje serce i moją duszę. Jest tak głęboka, że ściska mi gardło i mam ochotę płakać.

Chciałbym też wspomnieć o niezwykłym kazachskim piosenkarzu, który zachwyca cały świat. Jest nim Dimash Kudaibergen, który jest piosenkarzem, autorem tekstów i multiinstrumentalistą. Posiada wykształcenie wyższe z muzyki klasycznej i współczesnej. Jest znany ze swojej sześciooktawowej skali głosu, od D2 do D8, czyli od niskiego basu do dźwięków ponad sopranem. Kudaibergen wykonuje piosenki w jedenastu językach: jego narodowym kazachskim, rosyjskim, mandaryńskim, angielskim, francuskim, ukraińskim, włoskim, tureckim, serbskim, kirgiskim oraz hiszpańskim.

Dimash potrafi w niezwykły sposób przekazywać emocje. Jest artystą, który, bez względu na to, w jakim języku śpiewa, umie poruszyć tysiące serc. Jego muzyka jest językiem uniwersalnym i żeby go zrozumieć, nie potrzeba więcej niż tylko wrażliwości i umiejętności doceniania piękna. „SOS d'un terrien en détresse” to tytuł kultowej, pięknej i zarazem smutnej piosenki, której wyko-nawcą jest nieżyjący już francuski piosenkarz Daniel Balavoine – kompozytor i autor tekstów piosenek. Po raz pierwszy usłyszałem tę piosenkę w wykonaniu Dimasha i zaraz przykuł moją uwagę.

Jakie oglądasz filmy?

Oprócz muzyki, która bardzo pozytywnie wpływa na moją podświadomość i bez której nie wyobrażam sobie życia, lubię też oglądać różne filmy, zwłaszcza przyrodnicze, podróżnicze, kulinarne i dokumentalne (szczególnie na temat tajemniczych, niewyjaśnionych zjawisk oraz przypadków obserwa-cji UFO). Dodam, że lubię też oglądać filmy z gatunku science fiction, a także typu ASMR.

Czy dobrze gotujesz?

Tak, dobrze gotuję, ale nie aż tak dobrze, jak Magda Gessler czy Robert Makłowicz.😉 Najchętniej gotuję zupy, bo są smacznie, zdrowe i syte. Lubię też przygotowywać różne dania lub potrawy. Kotlet schabowy lub mielony z młodymi ziemniakami, a do tego mizeria lub sałatka z pomidorów – to moja ulubiona potrawa. Ze słodkich dań lubię naleśniki z dżemem wiśniowym lub truskawkowym.

Czy masz przyjaciół?

Tak, mam, ale nie mam zbyt wielu, dlatego cieszę się z każdego nowo poznanego przyjaciela. Zależy mi na szczerych, prawdziwych i lojalnych przyjaciół, takich, którzy zawsze będę przy mnie, nawet wtedy, kiedy wszyscy odwrócą się ode mnie lub popełnię jakiś życiowy, głupi i bezmyślny błąd. Moim najlepszym przyjacielem jest pewna osoba, którą znam ze szkolnych lat. Mój przyjaciel ma na imię Andrzej i ma tyle lat, co ja (jesteśmy z tego samego rocznika). Znamy się od bardzo dawna, bo od najmłodszych lat. Oboje przebywaliśmy w tym samym Państwowym Domu Dziecka...

„Przyjaciel to ktoś, kto rozumie twoją przeszłość, wierzy w
twoją przyszłość i akceptuje Cię takim, jakim jesteś”.

Czy chodzisz na siłownię?

Obecnie (...) nie chodzę na siłownię z braku czasu i nie tylko. Kiedyś, gdy byłem dużo młodszy, uprawiałem kulturystykę, która dawała mi wiele radości i satysfakcji. Na przyrost tkanki mięśniowej nie brałem sterydów, tylko sprawdzone odżywki i suplementy. Swego czasu też biegałem, ale rekreacyjnie. Aktualnie chodzę na długie spacery i gimnastykuję się w domowym zaciszu.

Czy palisz papierosy i pijesz alkohol?

Kiedyś paliłem papierosy na co dzień (nałogowo), a potem paliłem tylko okazyjnie, czyli od czasu do czasu. Obecnie nie palę już tytoniu, choć czasem mnie kusi, żeby sobie zapalić, nie ukrywam. Jeśli chodzi o alkohol, to piję tylko piwo, ale nie za często. Jako ciekawostkę dodam, że do naj-popularniejszych, łatwo dostępnych używek zaliczamy papierosy oraz alkohol, ale tak naprawdę używkami możemy nazwać kawę i herbatę, ponieważ zawierają kofeinę, która, jak się domyślasz, jest substancją pobudzającą organizm człowieka poprzez oddziaływanie na ośrodkowy układ nerwowy.

Jakie jest twoje ulubione miejsce w mieszkaniu?

Kuchnia, czyli miejsce do gotowania i przygotowywania wielu różnych smacznych potraw. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Bo kuchnia emanuje przytulną atmosferą i ciepłem, które tętni życiem i przyciąga domowników oraz gości. Jest to miejsce ciepłe i przytulne, miejsce, w którym chce się przebywać i w którym czuję się najlepiej. Dlatego dość często przesiaduję w kuchni, którą urządzić możemy według wielu oryginalnych pomysłów. Jedni stawiają na nowoczesny design sprzętu AGD. Są jednak zwolennicy projektowania wnętrza jak za dawnych lat, a idealnym uzupełnieniem dla takiej kuchni jest sprzęt AGD w stylu retro. Nie ukrywam, że najbardziej odpowiada mi kuchnia stylizowana na kuchnię babciną lub w stylu retro, na punkcie której mam wielką słabość.

Jaki kraj najbardziej ci się podoba i dlaczego?

Zdecydowanie Tajlandia. Dlaczego ten a nie inny kraj? Odpowiedź jest oczywista. Bo Tajlandia, która nazywana jest „krajem uśmiechu”, zachwyca pięknymi barwami, tropikalną przyrodą, pysznymi a zarazem egzotycznymi daniami, bogatym życiem religijnym i kulturowym. Tajlandia, która jest jednym z moich ulubionych krajów azjatyckich, znana jest również z życzliwości jej mieszkańców. Ludzie tutaj są przyjaźni, uśmiechnięci, życzliwi i bardzo pomocni – tacy są Tajowie! Tajlandia od dawna przyciąga turystów, którzy czasem decydują się osiedlić w tym pięknym, orientalnym kraju, który jest niekwestionowanym rajem i jednym z najczęściej odwiedzanych państw Azji południowo-wschodniej. Tajlandia to również kraj otwarty, tolerancyjny i bardzo przyjazny dla społeczności osób homoseksualnych i nie tylko. To jeden z wielu powodów, dla których chciałbym kiedyś zamieszkać na stałe w Tajlandii, gdzie gejom żyje się o niebo lepiej niż w Polsce, która jest jednym z najbardziej homofobicznych krajów Unii Europejskiej. Smutne, ale prawdziwe.


Przewiń stronę do góry.