Zjawisko abductions


Strona główna | O mnie | Moje obserwacje UFO | Niezwykłe zdarzenia z mojego życia | Niezwykłe sny | Niezwykłe historie zwykłych ludzi | Zjawisko abductions | Orby – świetliste kule na zdjęciach fotograficznych | Tajemnicze twarze uchwycone na zdjęciach | UFO uwiecznione na moich zdjęciach | UFO zarejestrowane na moich filmach | Józef – mój były bliski przyjaciel | Pytania ogólne | Rekomendacje


Zjawisko abductions, czyli przypadki uprowadzeń ludzi przez obce istoty pozaziemskie, to jedna z wielkich zagadek współczesnej psychiatrii oraz temat skrajnie marginalizowany przez wszystkie światowe organizacje, a także przez samo społeczeństwo. Zdaniem niektórych badaczy, etap związany z uprowadzeniami ludzi oraz eksperymenty przeprowadzane na ludziach przez istoty pozaziemskie zakończyły się definitywnie i nieodwołalnie. Takiego samego lub podobnego zdania był również Stanisław Barski – znany i nieżyjący już włocławski badacz zjawisk niewyjaśnionych i UFO.

Czy obce rasy zrealizowały swoje cele, a tym samym przestali całkowicie interesować się naszą planetą? Nie sadzę. Moim zdaniem, etap związany z uprowadzeniami ludzi nie skończył się wcale, a to dlatego, że wciąż mnożą się kolejne doniesienia dotyczące uprowadzeń ludzi przez obce istoty lub przedstawicieli innych ras. Owszem, że dzisiaj porwania przez istoty pozaziemskie są niepo-równywalnie rzadsze, niż miało to miejsce w latach 60-tych, 70-tych czy 80-tych ubiegłego wieku, jednak zainteresowanie naszą planetą przez obce cywilizacje jest takie samo, jak nie większe.

Według literatury ufologicznej, w większości przypadków bliskie spotkania IV stopnia, które kończą się uprowadzeniem przez obce istoty, następują w naszych domach i mieszkaniach w czasie głębokiego snu, podczas którego nasze ciało jest w stanie odpoczynku i uśpienia. Wizyty sypialniane mają miejsce najczęściej lub z reguły pomiędzy godziną 2 a 5 nad ranem.

Pierwszą wskazówką, że może dojść do takiego uprowadzenia lub, jak nazywa to zjawisko fachowa literatura, „wzięcia”, jest intensywne niebieskie lub białe światło nieznanego pochodzenia, zalewające sypialnię, brzęczenie, utrata poczucia czasu, nastająca martwa cisza, nieuzasadniony lęk lub strach, a także uczucie, że coś lub ktoś znajduje się w pobliżu, czyli blisko nas.

Po wstępnym kontakcie osoba uprowadzona lub „wzięta” jest unoszona i transportowana przez ścianę lub okno. Jeśli uprowadzenie następuje w sypialni, ofiara nie zawsze dostrzega pojazd, do którego jest transportowana. Transport uprowadzonego do wnętrza pojazdu odbywa się za pomocą strumienia światła – czegoś w rodzaju windy antygrawitacyjnej. Ofiara jest w stanie świadomym lub nieświadomym, kiedy wprowadzana jest do wnętrza statku od spodu. W przypadku zachowania świado-mości, podczas transportu obce istoty przemawiają do uprowadzonego, próbując go uspokoić.

Potem ofiara przenoszona jest do jasno oświetlonego pomieszczenia, w którym poddawana jest różnorodnym zabiegom eksploatacyjnym. W tego typu pomieszczeniach powietrze zwykle jest wilgotne i chłodne, ściany i sufity są zakrzywione i zazwyczaj białe, a podłogi – ciemne, a niekiedy nawet czarne. Obnażoną lub skąpo odzianą ofiarę kładzie się na blacie lub na czymś, co przypomina stół operacyjny, po czym dokonuje się przeważającą część zabiegów. Specjalnych narzędzi używa się do głębokiego badania niemal każdej części ciała, jak choćby jamy brzusznej czy narządów płciowych. Wykonywane są też bardzo rozległe i z chirurgiczną precyzją badania wnętrza głowy.

Dość często badania mają związek z płodnością, dlatego wykonuje się testy płodności. Na ogół mężczyznom pobiera się próbki spermy, a kobietom wykonuje się coś, co przypomina laparoskopie. Niekiedy kobietom wszczepia się zapłodnione jajeczko, a po 3-4 miesiącach usuwany jest płód. W niemal wszystkich tego typu przypadkach najczęściej zabiegi te są bolesne i upokarzające.

Obce istoty za pomocą zaawansowanych technik hipnotycznych lub z użyciem specjalnej hipnoty-zującej maszyny dokładnie wymazują kluczowe fakty z pamięci ofiary, która nie jest w stanie niczego sobie potem przypomnieć. Blokada pamięci może zostać zdjęta z ofiary jedynie lub dopiero w czasie regresji hipnotycznej, która okazała się najskuteczniejszym narzędziem do odblokowywania pamięci ofiar „wzięć”. Całe uprowadzenie ukrywają poza sztucznie zaindukowanym „snem maskującym”. Później następuje przetransportowanie ofiary do miejsca, z którego została zabrana.

Wewnątrz pojazdu znajduje się dużo obcych istot, które są zajęte obsługą aparatury. Istoty te opisywane przez uprowadzonych wyglądają różnie, jednak najczęściej opisywane są przez ofiary jako szare istoty niskiego wzrostu z wielkimi czarnymi oczami, które kształtem przypominają wielkie migdały. Oczy te mają w sobie zniewalającą moc, dlatego osoby uprowadzone zazwyczaj unikają patrzenia w nie, bo odczuwają wówczas obezwładniający lęk przed paraliżem woli.

Oprócz wielkich, zniewalających czarnych oczu obce istoty posiadają zazwyczaj cztery palce bez kciuka i brak widocznych organów rozrodczych. Według opisów, mają metr 20 wzrostu i niepro-porcjonalnie duże, łyse głowy w stosunku do reszty wątłego ciała. Ich skóra nie posiada żadnego owłosienia. Dość często pojawiają się również opisy ich twarzy, informujące, że w miejscu uszu i nosa znajdują się u nich tylko otwory oraz wąskie szpary, zamiast ust. Istoty te nazywane są Szarakami. Jest to polskie określenie jednej z istniejących ras istot pozaziemskich odwiedzają-cych Ziemię. Nazwa ta wywodzi się od zabarwienia skóry tych istot, które wyglądają dość mrocznie i przerażająco. W języku angielskim istoty tej rasy określane są jako Greys. Tajemniczość ich zachowań w sposób wymowny i oczywisty wskazuje na to, że chcą jeszcze pozostać w ukryciu.

Poniżej przedstawiam wizerunek klasycznego Szaraka, o którym ludzie najczęściej opowiadają na całym świecie. Relacje osób, które miały kontakt z tą rasą obcych, są rozbieżne co do ich intencji. Niektórzy świadkowie twierdzą, że Szaraki przybywają do nas, aby pomagać ludzkości w rozwoju, inni zaś, że mają zamiar zawładnąć naszą planetą. Prawie wszyscy są zgodni co do tego, że to właśnie oni aktywnie i regularnie uprowadzają ludzi w celu przeprowadzenia eksperymentów medycznych. Ich badania są przede wszystkim ukierunkowane na stworzenie rasy mieszanej z ludźmi.


Oprócz Szaraków (klasyczna rasa obcych, która dzieli się na kilka odmian) są też inne rasy obcych, które odwiedzają Ziemię od bardzo dawna. Najczęściej słyszy się o rasach, takich jak: Annunaki (nasi genetyczni przodkowie), Arkturianie (jedna z najstarszych ras obcych w naszej galaktyce), Nordycy (ta rasa obcych jest zadziwiająco podobna do ludzi), Plejadianie (cywilizacja humanoidalnych istot o bardzo rozwiniętej technologii pochodząca z Plejad – najbardziej znana gromada otwarta na niebie), Reptilianie (istoty gadzie, które najczęściej są przedstawiane jako obdarzone inteligencją i zdolne do upodobnienia się wyglądem do ludzi), Starożytni (rasa antropo-morficznych insektoidów, która pojawiła się we wszechświecie na długo przed innymi rasami).

Naukowcy z całego świata sceptycznie podchodzą do faktu porwań ludzi przez obce istoty i wątpią w realność tego zjawiska. Stworzyli w ostatnich latach cały szereg hipotez, które stanowią próbę wyjaśnienia tego fenomenu. Jedna z tych hipotez wyjaśnia fenomen „iluzją psychiczną”, analogiczną do złudzenia optycznego. Inna teoria dowodzi, że porwani są ludźmi chorymi psychicznie. Teoria jest może dobra, tylko badania kliniczne w żaden sposób jej nie potwierdzają.

Naukowcy odnoszą przeżycia opowiadających o porwaniu również do wyobrażeń religijnych. Niezależ-nie od tego, jak realność przeżyć osób porwanych przez istoty pozaziemskie wygląda z naukowego punku widzenia, pozostaje faktem bezspornym, że tysiące osób na całym świecie są o tym przekona-ne. To przekonanie ma wpływ zarówno na ich życie codzienne, jak też na plany na przyszłość.

Pozaziemskie pochodzenie implantów

Pozaziemskie implanty są niewątpliwie jednym z najbardziej ewidentnych i namacalnych dowodów przemawiających za realnością zjawiska abdukcji. Gdyby nie fakt, że wiele implantów udało się chirurgicznie wydobyć z ciał ofiar „wzięć”, prawdopodobnie do dziś przypadki uprowadzeń ludzi przez istoty pozaziemskie byłyby wyszydzane, czyli wyśmiewane, a do tego wkładane między bajki.

Podczas bliskich spotkań IV stopnia obce istoty wprowadzają w ciała ludzi dziwne, małe implanty w bliżej nieokreślonych celach. Według jednej z teorii, te małe przedmioty to urządzenia naprowadzające, za pośrednictwem których obce istoty mogą kontrolować dalsze poczynania ofiar. Niektórzy twierdzą, że te niewielkie urządzenia to coś w rodzaju mikrosondy, rejestrującej procesy fizjologiczne i psychiczne człowieka, które w nieznany nam sposób transmitują cały zapis do jakiegoś odbiornika, znajdującego się na pokładzie latającego pojazdu obcych istot.

Te małe implanty najczęściej znajdowano u podstawy nosa lub za uszami. Niektóre z nich były bezpośrednio połączone z nerwami człowieka i wykazywały właściwości elektronicznego chipa. Takie urządzenie podpięte pod nerw wzrokowy mogło nieustannie przesyłać dane obrazu widzianego przez nosiciela. Natomiast implant umieszczony w mózgu mógł stale rejestrować odczucia i emocje.

Jednym z pierwszych znanych zabiegów chirurgicznych, podczas których usunięto implant z ciała człowieka, była operacja przeprowadzona przez doktora Rogera K. Leira z Ventura w Kalifornii, znanego amerykańskiego chirurga. Pomimo ryzyka pozbawienia praw do wykonywania zawodu i ujawnie-nia faktu dokonania zabiegu, dr Leir zgodził się wydobyć ten dziwny i tajemniczy przedmiot...

Wyniki badań przeprowadzone na usuniętych implantach ujawniły, iż nie mają one stałych kształtów i wielkości, ale za to wszystkie posiadają pewną powłokę. Jest to ciemna biologiczna błona opla-tająca cały implant. Błona jest tak wytrzymała, że nawet najostrzejszy skalpel jest bezużyteczny. W jej składzie dało wyróżnić się cienkie warstwy hemoglobiny (cząsteczki białek w krwinkach czerwonych...) i keratyny (podstawowe białka włókienkowe, z którego zbudowane są nasze włosy, paznokcie i skóra). Powłoki takie pokrywają wszystkie obce tkanki tkwiące w ludzkim ciele.

Kolejne badania wykazały, że DNA tych białek jest zgodne z DNA poszczególnych świadków, którym wydobyto implanty. Błona dodatkowo połączona jest z metalicznym korpusem złożonym z ponad 20 elementów nieznanego przeznaczenia, z których połowa jest osłonięta przez specjalną krystaliczną powłokę. Nieliczne posiadają wypustki ułatwiające prawdopodobnie połączenie urządzenia z układem nerwowym. Urządzenia te mają niezwykłe zdolności magnetyczne, które zanikają podczas wyciągania ich z ciał ofiar, co znaczyłoby, że ich źródłem zasilania jest ludzki organizm. Pod działaniem promieni ultrafioletowych świecą one własnym, błyszczącym i jasnozielonym światłem.

Nie wtajemniczony Antonio Fernandez, który jest specjalistą do spraw jakości technicznej w kanadyjskiej filii należącej do koncernu Matsushita Electric firmy Panasonic, został zapytany o to, do czego może służyć urządzenie składające się z takich właśnie stopów – tytan, krzem i glin. Fernandez odpowiedział, że mogłoby to być urządzenie do przetwarzania sygnałów lub wzmacniacz ich częstotliwości. Hipoteza zgadzałaby się z dolegliwościami powodowanymi przez te implanty. Jedną z nich jest słyszenie jakichś sygnałów lub głosów w głowie, podobnie jak w moim przypadku.

Najsłynniejszy i chyba najbardziej znany polski przypadek pozaziemskiego implantu odkrytego w ludzkim ciele dotyczy pani Zofii Namlik ze Świebodzic (...). W 1999 roku w programie „Na każdy temat”, który wówczas prowadził Mariusz Szczygieł w telewizji Polsat, pokazano zdjęcie rentgenow-skie jej głowy z wyraźnym kształtem prostopadłościanu. Pani Namlik przedstawiła zaświadczenie lekarskie, opisujące obiekt jako „ognisko o mieszanym sygnale, wielkości 2/2/1,2 cm”.

12-go grudnia 1997 roku we Wrocławiu podjęto próbę wprowadzenia pani Zofii w stan regresji hipno-tycznej. Po około 10-ciu minutach pani Namlik, która leżała na kanapie, uniosła do góry ręce i powiedziała, że „oni tu teraz są i nie dopuszczą do wprowadzenia jej w stan hipnozy, ponieważ przez jej zmysły czują obecność niepożądanych osób”. Jeden ze świadków, który był obecny przy próbie wprowadzenia pani Zofii w stan hipnozy, dostrzegł materializującą się w pokoju niezwykłą postać. Z kolei pewny dziennikarz z krakowskiej stacji radiowej, biorący również udział w seansie hipnotycznej, zaobserwował, iż każda próba zbliżenia się do pani Zofii Namlik powoduje zakłócenia urządzeń rejestrujących wydarzenie. To samo stwierdziła osoba filmująca seans kamerą wideo.


Wizyty sypialniane

Do pierwszego niezwykłego i świadomego zdarzenia, w wyniku którego zacząłem cierpieć na lęki i bezsenność, doszło wiele lat temu w jednym z internatów Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Świebodzinie, gdzie zetknąłem się z różnymi formami manifestacji niewyjaśnionych zjawisk. O ile dobrze pamiętam, byłem wówczas jeszcze uczniem VIII klasy szkoły podstawowej lub uczniem pierwszej klasy zasadniczej szkoły zawodowej, a całe mroczne zdarzenie, które opisałem poniżej, miało miejsce podczas weekendu w godzinach nocnych, kiedy spałem w dwuosobowym pokoju...

Pewnej nocy obudziłem się i ku mojemu zdziwieniu nie byłem w stanie wykonać najmniejszego ruchu, nawet drgnąć powieką. To było niewykonalne. Usta też odmówiły mi posłuszeństwa! Czułem się tak, jakby moje całe ciało było sparaliżowane – od stóp do głowy. Po pewnym czasie, gdy leżałem w łóżku na plecach i nie mogłem się w ogóle poruszyć, zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam w pokoju. Czułem obecność intruzów i wyraźnie słyszałem obce głosy, które nie pochodziły z Ziemi! To były obce istoty nie z tego świata, które wyczuwałem i które komunikowały się między sobą w jakimś nieznanym mi języku! Do dziś nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie, czy te głosy dobiegały do moich uszu, czy słyszałem je w mojej głowie (?). Tak czy inaczej, wyraźnie słyszałem czyjeś głosy, ale nieludzkie! Język, jakim posługiwały się te tajemnicze istoty, które wyczuwałem, był zupełnie inny, jakby nie z tego świata. Te obce istoty, kimkolwiek były i skądkolwiek pochodziły, były w bardzo bliskiej odległości ode mnie. Czułem, że te istoty stoją tuż nade mną i komunikują się ze sobą za pomocą dziwnego języka, który był mi zupełnie obcy. Mowę tych istot porównałbym do bliżej nieokreślonego bełkotu. To chyba najbardziej trafne określenie lub porównanie, jakie przychodzi mi w tej chwili do głowy. Po wszystkim, gdy otworzyłem oczy i odzyskałem władzę nad moim ciałem, szybko wstałem z łóżka, po czym przerażony wybiegłem z pokoju na korytarz, gdzie była zupełna cisza. Oparłem się o ścianę i zacząłem płakać. Stałem tak i nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Obecność tajemniczych istot była bardzo wyraźnie odczuwalna. Poza tym byłem w stanie świadomym, dlatego nie dam sobie wmówić, że był to sen... To było coś realnego, coś, co mocno utkwiło w mojej pamięci i pozostanie na zawsze w mojej głowie.

Dopiero kilka lat później, kiedy w moje ręce wpadły książki na temat zjawiska abdukcji, zdałem sobie sprawę lub uświadomiłem sobie, że tej niezwykłej nocy przeżyłem bliskie spotkanie IV stopnia, które przypuszczalnie skończyło się uprowadzeniem mojej osoby przez obce istoty nie z tego świata, dla których byłem prawdopodobnie tylko obiektem zainteresowania oraz badań.

Kolejne świadome i przerażające zdarzenia opisane przeze mnie, z którymi zetknąłem się później, utwierdziły mnie w głębokim przekonaniu, iż doświadczyłem co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście razy zjawiska abdukcji i że pierwsze tego typu spotkania najprawdopodobniej miały już miejsce w dzieciństwie w latach 70-tych ubiegłego wieku, kiedy przebywałem w Państwowym Domu Dziecka w Chociulach (wieś położona w województwie lubuskim, w powiecie świebodzińskim...).

Do drugiego świadomego, nocnego i traumatycznego zdarzenia z pogranicza nieznanego doszło również w godzinach nocnych, ale tym razem w moim mieszkaniu w Świebodzinie. Wtedy mieszkałem w skromnej kawalerce o powierzchni 18 m2 i liczyłem sobie wówczas dwadzieścia kilka lat.

Tego pamiętnego dnia położyłem się dość późno spać, ale nie mogłem zasnąć, bo czułem jakiś nieuzasadniony lęk. Miałem wyraźne uczucie niepokoju i paniki. Dlatego przewracałem się z jednego boku na drugi, kompletnie nie wiedząc, co zrobić by w końcu usnąć. Byłem poirytowany niemożno-ścią zaśnięcia. Potem stała się rzecz niebywała. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle, zupełnie niespodziewanie, znalazłem się w innym czasie, miejscu i w innej rzeczywistości! To wyglądało tak, jakby coś lub ktoś przeniósł mnie w jednej chwili z jednego miejsca do drugiego. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie przebywałem już w moim pokoju, w którym nie mogłem zasnąć, tylko znajdowałem się w zupełnie obcym miejscu! Jakimś dziwnym i niewytłumaczalnym trafem znalazłem się w bardzo jasno oświetlonym, ale nie oślepiającym pomieszczeniu, w którym leżałem na czymś, co przywodziło na myśl stół operacyjny. W tym tajemniczym miejscu, które było mi zupełnie obce, leżałem na wznak i nie poruszałem się wcale, jakbym był sparaliżowany. Całe pomieszczenie, w którym przebywałem i leżałem w jednej pozycji, było śnieżnobiałe i zdawało się być chłodne, a do tego pozbawione jakiegokolwiek dźwięku. To była martwa cisza, która wzbudzała niepokój. W tym tajemniczym pomieszczeniu nikogo ze mną nie było. Byłem tylko ja i nikt więcej. Być może oprócz mnie ktoś jeszcze był w tym pomieszczeniu, w którym byłem pozostawiony sam sobie, ale ja nikogo nie widziałem. Gdy leżałem na plecach bez ruchu, oczy miałem szeroko otwarte i patrzyłem się w jeden punkt na suficie, na którym dostrzegłem coś w rodzaju okrągłego znaku lub symbolu, który o dziwo do dziś pamiętam, i to ze szczegółami! Ten dziwny i tajemniczy znak, który zapamiętałem świadomie, nie przypomina żadnego z tych znaków, jakie do tej pory powstały na polach uprawnych w różnych zakątkach świata. Ten znak lub symbol zapamiętałem tak dobrze, że mogę go narysować w dowolnym miejscu i czasie. Nie wiem, jak długo przebywałem w tym dziwnym i tajemniczym miejscu, bo nie miałem poczucia czasu, ale zdawało mi się, że była to tylko nic nie znacząca chwila.

Dla przykładu opiszę jeszcze jeden świadomie zapamiętany incydent związany z przypadkiem abdukcji. Ten przypadek zasługuje na szczególną uwagę ze względu na całokształt niezwykłego zdarzenia, do którego doszło pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku w Świebodzinie. Dodam, że kolejne opisane przeze mnie niezwykłe i przerażające zdarzenie, którego doświadczyłem w moim mieszkaniu, jest klasycznym przykładem bliskiego spotkania IV stopnia, które jeszcze do niedawna było najtrudniejsze do udokumentowania. Ten incydent ma wiele istotnych szczegółów mogących rzucić wiele światła na rzeczywistość tego swoistego fenomenu, jakim jest zjawisko abductions.

Pewnego razu obudziłem się w nocy i pierwsza rzecz, jaka mnie zaniepokoiła, to przedziwna, wręcz martwa cisza, z którą nigdy dotąd się nie spotkałem. Zwykle, gdy budzę się w środku nocy, słyszę różne dźwięki docierające lub dobiegające do moich uszu, jak choćby cykanie świerszczy, śpiew ptaków, szczekanie psa, szum wiatru, odgłosy padającego deszczu, warkot silnika samochodu czy motocykla, muzyka dobiegająca z sąsiedniego mieszkania. Tym razem nic nie słyszałem. Ta noc była bez najmniejszego szelestu. Dlatego byłem i czułem się zdezorientowany. Poza tym czas wydawał się stać w miejscu i miałem wrażenie, że doświadczam nierzeczywistej rzeczywistości. Byłem całkowicie świadomy, ale znajdowałem się w zupełnie innym stanie świadomości, czyli byłem w odmiennym stanie rzeczywistości. Mimo że byłem świadomy, nie byłem w stanie poruszyć żadną częścią ciała. Po prostu lub najzwyczajniej w świecie moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Jedynie udało mi się otworzyć powieki, ale nie całkiem. Miałem na wpół otwarte oczy. Nigdy wcześniej nie byłem w stanie nawet mrugnąć powieką, ale tym razem było zupełnie inaczej. Dokładnie leżałem na wznak z twarzą zwróconą do jednego z dwóch widocznych okien, pomiędzy którymi wisiał duży kalendarz firmowy. Po prawej stronie były drzwi kuchenne, które też widziałem. Mimo że było ciemno. W pierwszej chwili, gdy otworzyłem oczy i patrzyłem się w okno, nie widziałem nic niepokojącego. Dopiero potem stała się rzecz niebywała. Nagle, zupełnie niespodziewanie, ujrzałem po mojej prawej stronie kanapy, na której leżałem na wznak, tajemniczą postać niskiego wzrostu, wyglądającą jak cień. Kątem oka widziałem wyraźny kształt sylwetki tajemniczej istoty, ale bez wyraźnych rysów. Ta tajemnicza istota, kimkolwiek była i skądkolwiek pochodziła, stała nieruchomo w jednym miejscu i sprawiała wrażenie, jakby przyglądała mi się uważnie. Mimo to nie czułem żadnego strachu czy lęku. Wydawało mi się to wielce dziwne, ponieważ z natury jestem bardzo płochliwy i każda rzecz lub sytuacja, która z mojego punktu widzenia jest nowa, nieznana, tajemnicza i zupełnie obca, wzbudza mój niepokój i lęk. Myślę, że ta obca istota, która stała blisko mojej kanapy, przyczyniła się do tego, że zachowałem spokój. To jedyne racjonalne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy. Uważnie wpatrywałem się w tę postać, usiłując dostrzec jakiekolwiek detale, ale niczego nie dostrzegłem. Być może dlatego, że w pokoju było za ciemno. Poza tym istota obserwowana była kątem oka, ponieważ nie byłem w stanie poruszyć żadną częścią ciała. W pewnej chwili zadałem w myślach temu intruzowi pytanie dotyczące tego, kim jest i skąd przybył, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Myślałem, że otrzymam jakąkolwiek odpowiedź na moje proste i konkretne pytanie, ale tak się jednak nie stało. Potem atmosfera zrobiła się niezwykle mroczna i tajemnicza. Mimo to wciąż nie czułem żadnego strachu czy lęku. W pewnej chwili spojrzałem w stronę okna i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ujrzałem na własne oczy wiszący w powietrzu majestatycznie wyglądający obiekt pod postacią świetlistej kuli, która wisiała nieruchomo w powietrzu i emitowała piękne światło w kolorze niebiesko-błękitnym. To światło pochodzące z tego tajemniczego obiektu nie oślepiało moich oczu. Ta świetlista kula, skądkolwiek pochodziła, była tak niezwykle piękna, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. W pewnym momencie, gdy uważnie wpatrywałem się w ten tajemniczy obiekt, spostrzegłem, że nie leżę na moim łóżku, tylko wiszę nad moim łóżkiem (?!). Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znalazłem. Dlatego wpadłem w paniczne przerażenie. Utknąłem w jakimś koszmarze, z którego myślałem, że nigdy już się nie uwolnię. Jedyna rzecz, jaka przyszła mi wtedy do głowy, to modlitwa. Dlatego zamknąłem oczy i w myślach zacząłem się modlić własnymi słowami. Modliłem się bardzo żarliwie, prosząc Boga, jakkolwiek Go pojmujemy, aby ten cały koszmar w końcu się skończył. Po skończonej modlitwie otworzyłem oczy i okazało się, że leżałem na swojej kanapie, obok której nie było już tajemniczej istoty. Za oknem nie było też widać obiektu, który bardzo mnie urzekł. Po prostu lub najzwyczajniej w świecie wszystko wróciło do normy. Jak tylko odzyskałem władzę nad swoim ciałem, natychmiast wstałem na równe nogi i szybko zapaliłem światło w pokoju, po czym usiadłem na kanapie i zacząłem płakać z powodu zaistniałej sytuacji. To zdarzenie, które doświadczyłem w pełni świadomy owej nocy, było prawdziwe i namacalne.

Przez dłuższy czas sądziłem, że dzięki mojej głębokiej modlitwie udaremniłem próbę uprowadzenia mojej osoby. Po latach doszedłem jednak do wniosku, że najprawdopodobniej zostałem zabrany do wnętrza tego nieziemskiego pojazdu w postaci świetlistej kuli, ale tego momentu po prostu nie pamiętam świadomie. Wspomniałem, że byłem zawieszony nad łóżkiem. Myślę, że to był końcowy etap mojego uprowadzenia, a najważniejsze fakty dotyczące przebiegu tego zdarzenia zostały po prostu wymazane z mojej pamięci, dlatego nie jestem w stanie przypomnieć sobie nic więcej.

Wtedy, kiedy doświadczałem świadomych wizyt sypialnianych w Świebodzinie, byłem jeszcze osobą religijną i wszystkie zjawiska nadnaturalne, nadprzyrodzone czy niewyjaśnione tłumaczyłem przede wszystkim w oparciu na wierze. Dlatego też myślałem, a nawet byłem głęboko przekonany, że za tymi nocnymi zdarzeniami stoją demony – złe duchy, które pod osłoną nocy manifestowały swoją obecność. W tamtym czasie, kiedy mieszkałem w Świebodzinie, wydawało mi się wszystko oczywiste, logiczne i zrozumiałe z punktu widzenia religii, wiary i Kościoła. Dziś mam umysł otwarty i na pewne rzeczy patrzę zupełnie inaczej niż w latach młodości, kiedy byłem osobą wierzącą lub chrześcijaninem.

Na widok nieznanej, tajemniczej istoty człowiek wierzący lub chrześcijanin zawsze stwierdzi, że widział anioła lub diabła w zależności od wyglądu i zachowania stworzenia bądź istoty.

Chciałbym dodać, że w tym pokoju, w którym doszło do tego zdarzenia lub incydentu, były dwa okna drewniane rozmieszczone od strony połnocno-wschodniej. To były podłużne okna jednoskrzydłowe z lufcikiem. Jedno z tych okien było ulokowane w ścianie na wprost wersalki, na której leżałem na wznak z twarzą zwróconą do okna, za którym ujrzałem, mając na wpół przymknięte oczy, obiekt łudząco przypominający żarzącą się kulę. Prezentowany obiekt widoczny na poglądowym obrazie nie oddaje w pełni piękna tego świetlistego obiektu, który ja widziałem owej nocy, podczas której najprawdopodobniej zostałem zabrany do wnętrza tego nieziemskiego pojazdu w postaci świetlistej kuli, która przypuszczalnie przetransportowała mnie do większego obiektu – statku-matki.

Powyższy rysunek w 3D przedstawia dokładny układ pomieszczenia – jednoosobowego pokoju dzienno-sypialnianego, w którym spędzałem większość czasu w ciągu dnia i nocy. Po prawej stronie pokoju jest ściana działowa, za którą znajduje się kuchnia, toaleta i przedpokój. Natomiast po lewej stronie tego samego pokoju jest ściana nośna, przy której stała wersalka... W tym mieszkaniu usytuowanym na parterze są trzy okna – dwa w pokoju i jedno w kuchni.

Podczas tego typu wizyt sypialnianych czułem i widziałem różne rzeczy, które wydają się być zupełnie nieprawdopodobne, nierzeczywiste i nierealne. Np. którejś nocy otworzyłem oczy i zorientowałem się, że jestem transportowany przez ścianę frontową, wzdłuż której stała moja wersalka, która służyła mi do snu oraz odpoczynku w pozycji leżącej i siedzącej. Owej nocy, gdy otworzyłem oczy, moje ciało było zawieszone w powietrzu w pozycji poziomej (?!). Widziałem to bardzo wyraźnie będąc w stanie świadomym. Większa lub znaczna część mojego ciała (nogi i połowa tułowia) znajdowała się po stronie zewnętrznej mojego budynku mieszkalnego (punktowiec), a pozostała część ciała – w pokoju, w którym spałem. Dalszego przebiegu zdarzenia nie pamiętam świadomie, a to dlatego, że w pewnym momencie po prostu urwał mi się film (tu nastąpiła „luka w czasie” lub „luka w pamięci”, która nazywana jest angielskim terminem „missing time”, czyli „brakujący czas”). Po prostu nie pamiętam świadomie, co się działo ze mną później. Następną rzeczą, jaką pamiętam świadomie, było to, że lewitowałem nad łóżkiem, po czym zostałem bezpiecznie ułożony w pozycji poziomej. Wszystko wskazuje na to, że z mojej pamięci została wymazana większa część przebiegu tego zdarzenia, jaka miała miejsce tej nocy. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, żeby pozbawić mnie silnego stresu związanego z tym doświadczeniem.

W czasie wizyt sypialnianych, podczas których na ogół towarzyszyło mi silne uczucie lęku i strachu, czułem niejednokrotnie silny nacisk na klatkę piersiową oraz nieprzyjemny ból w prawym boku brzucha, który był nie do zniesienia. To była prawdziwa udręka i tortura. Do dziś nie wiem, co było powodem tego okropnego bólu, który zawsze czułem w tym samym miejscu, czyli w prawym boku brzucha. Z kolei innym razem miałem silne i dziwne zarazem uczucie mrowienia w nogach, które pojawiło się tuż po przebudzeniu. To dziwne i tajemnicze mrowienie najpierw pojawiło się w stopach, które szybko przeszło na kolejne partie mięśniowe – łydki i uda. Jeszcze innym razem miałem silne uczucie, jakby ktoś usilnie próbował wyciągnąć z mojej głowy mózg! Po co lub w jakim celu? Nie mam najmniejszego pojęcia. Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, wręcz jak rodem z filmu science fiction, dlatego samemu trudno mi w to wszystko uwierzyć. Na koniec dodam jeszcze, że w czasie wszystkich moich wizyt sypialnianych nigdy nie odczuwałem żadnych niepokojących zapachów.

Trauma

Na ogół lub z reguły osoby, które mierzą się z podobnymi przypadkami, zdane są same na siebie i doświadczają problemów, chociażby z uwagi na fakt, że społeczeństwo nie uznaje realności tego zjawiska (przypadki uprowadzeń ludzi przez istoty pozaziemskie). Dlatego też nie ma się co dziwić, że takie osoby zachowują swoje przeżycia z pogranicza nieznanego wyłącznie dla siebie.

Trauma i obawy o uznanie za wariata lub osobę niespełna rozumu powodują, że osoby takie zamykają się w sobie, a tym samym uciekają w coraz większą samotność i izolację. A jak wiadomo, samotność i przedłużająca się izolacja przyczyniają się do depresji, lęków i problemów ze snem.

Przez długi czas nikomu nie mówiłem o moich traumatycznych przeżyciach w obawie, że zostanę uznany za wariata lub kogoś, kto jest niespełna rozumu, dlatego nie szukałem zrozumienia i pomocy u innych ludzi. Nie miałem żadnego wsparcia ze strony nikogo. Nie miałem też odpowiedniej pomocy psychologicznej. Musiałem się zmierzyć z tymi traumatycznymi przeżyciami sam. Nie ukrywam, że byłem bliski załamania psychicznego, ale na szczęście nie zwariowałem. Trochę upłynęło czasu, zanim odzyskałem psychiczną równowagę i zacząłem normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Janusz Zagórski

Janusz Zagórski, który jest znanym i niezależnym dziennikarzem specjalizującym się w tematyce tajemniczych i paranormalnych fenomenów oraz pomysłodawcą i głównym organizatorem UFO Forum we Wrocławiu, był jedną z pierwszych osób, które bardzo poważnie potraktowały mój przypadek.

Janusz, z którym od dawna jestem na „ty”, dowiedział się o moim przypadku od pewnej osoby z Zielonej Góry, osoby, której wpadła w ręce świebodzińska gazeta regionalna „OKOLICE”, w której ukazał się obszerny artykuł zatytułowany „Byłem porwany przez kosmitów”. Po prostu lub najzwy-czajniej w świecie jeden taki egzemplarz dostał się w ręce pewnego zielonogórzanina, który po przeczytaniu tego artykułu niezwłocznie skontaktował się z Januszem Zagórskim...

Redaktorem naczelnym gazety regionalnej „OKOLICE” był wówczas, nieżyjący już dzisiaj, Gustaw Łapszyński, który niejednokrotnie gościł mnie w swoim domu. Pan Gustaw miał w swoim prywatnym archiwum wiele ciekawych materiałów na temat przypadków obserwacji UFO i zjawisk niewyjaśnionych z terenu Polski, materiałów, które pan Gustaw chętnie mi udostępniał w postaci duplikatów. Cały materiał, jaki otrzymałem od pana Gustawa, wysłałem tradycyjną pocztową Januszowi.

Nie ukrywam, że Janusz chciał nagłośnić mój przypadek, wykorzystując w tym celu media. Podczas naszej pierwszej rozmowy telefonicznej wspomniał o pewnym programie telewizyjnym, w którym miałbym możliwość opowiedzenia o swoich niezwykłych przeżyciach. Janusz próbował mnie nakłonić do wystąpienia w niezwykle ciekawym wówczas programie „Zoom” (magazyn poświęcony sensacjom i ciekawostkom), który był emitowany przez komercyjną stację telewizyjną RTL 7.

Pomimo wszelkich starań ze strony Janusza, nie zgodziłem się wystąpić w tym programie. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Bo obawiałem się, że po wystąpieniu w programie „Zoom” zostanę uznany za wariata lub kogoś, kto postradał zmysły. To był główny powód, z powodu którego odmówiłem wystąpienia w tym programie. Potem nasz kontakt się urwał, ale to z mojej winy. Po prostu lub najzwyczajniej w świecie przerosło mnie to wszystko. Dlatego zamilkłem, i to na kilka dobrych lat. Potem, po długim moim milczeniu, odezwałem się do Janusza, dając o sobie znać. Miałem też wystąpić publicznie na UFO Forum we Wrocławiu, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego spotkania.

Jak dotąd tylko raz spotkałem się z Januszem we Wrocławiu, gdzie odbyliśmy długą i szczerą rozmo-wę, podczas której Janusz zadawał mi różne pytania związane z moimi przeżyciami. Potem udaliśmy się na pewne spotkanie, które było zorganizowane dla osób pasjonujących się zjawiskiem UFO.

Oprócz Janusza Zagórskiego były jeszcze inne osoby, które dowiedziały się o moim przypadku. Jedną z takich osób jest Jarosław Krzyżanowski z Legnickiego Klubu Badań Zjawisk Nieznanych „KONTAKT”, który najprawdopodobniej nie potraktował mojego przypadku poważnie, bo do dziś nie otrzymałem z jego strony żadnej odpowiedzi na mój szczery i wyczerpujący list. Kolejna osoba, która dowiedzia-ła się o moim niezwykłym przypadku, to Marcin Mizera, który jest znaną osobą w kręgu pasjonatów UFO. Osoba ta jest twórcą projektu „Na Progu Nieznanego” i szefem organizacji zajmującej się weryfikowaniem, badaniem, dokumentowaniem i wyjaśnianiem paranormalnych zdarzeń i zjawisk.

Jan Wolski i Zofia Namlik

Myślę, że gddybym w latach 90-tych stał się żywym przedmiotem badań szeroko rozumianego zjawiska abductions i gdybym zgodził się wystąpić w programie „Zoom”, to najprawdopodobniej mój przypadek byłby znany na równi z przypadkiem Jana Wolskiego z Emilcina i Zofii Namlik ze Świebodzic. Byłby znany, ale być może nie wzbudziłby aż tak większego zainteresowania wśród społeczeństwa, jak w przypadku tych dwóch dobrze znanych wszystkim osób. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Bo nie pamiętam świadomie wielu faktów, z oczywistego powodu – blokady pamięci. Zofia Namlik, w przeci-wieństwie do mnie i innych osób, pamiętała świadomie dużo więcej faktów związanych z bliskimi spotkaniami trzeciego stopnia. Szczególnie Jan Wolski, który w najdrobniejszych szczegółach pamiętał wszystko, a to dlatego, że obce istoty, których przypadkowo spotkał na swojej drodze, z jakichś konkretnych i bliżej nieznanych nam powodów nie wykasowywali wspomnień z jego pamięci!

Czołowi polscy ufologowie i badacze niezwykłych zjawisk

W latach 90. ubiegłego wieku, kiedy mieszkałem w Świebodzinie, jeszcze żył Kazimierz Bzowski, który był jednym z czołowych polskich ufologów i badaczy niezwykłych zjawisk. Czytałem tego pana artykuły z zapartym tchem, ale nigdy nie miałem przyjemności poznać tego pana osobiście. W tych latach legendarną postacią oraz prekursorem ufologii w Polsce był też Bronisław Rzepecki, który jest miłośnikiem Nowej Góry, pasjonatem historii i były badacz UFO. Czy Bronisław Rzepecki wie o moim przypadku? Nie mam najmniejszego pojęcia. Być może wie, ale nic mi o tym nie wiadomo.

Dowody w postaci śladów fizycznych

Tajemnicze blizny

Jestem głęboko przekonany i mocno przeświadczony, że fizyczne ślady w postaci dziwnych i tajemniczych wgłębień na mojej skórze są zabliźnionymi śladami chirurgicznej ingerencji, śladami, które są jednym z najbardziej namacalnych, niepodważalnych i przekonujących dowodów przemawiają-cych za prawdziwością mojego przypadku. Są to charakterystyczne, nierzucajace się w oczy blizny w kształcie, jak ja to nazywam, „wyłyżeczkowania”, blizny, które moim zdaniem powstały na skutek bliżej nieokreślonego zabiegu chirurgicznego, który miał miejsce przypuszczalnie wewnątrz statku kosmicznego. Podejrzewam, że do tej chirurgicznej ingerencji doszło wiele lat temu, kiedy byłem małym dzieckiem/chłopcem przebywającym wówczas w Państwowym Domu Dziecka w Chociulach.

Jedna z takich charakterystycznych blizn znajduje się w okolicy mojego lewego łokcia (patrz fotografia nr 1). Taki sam lub podobny ubytek skóry znajduje się w okolicy mojego lewego czoła, co widać na załączonym zdjęciu (patrz fotografia nr 2). Te dwie tajemnicze blizny w kształcie „wyłyżeczkowania” mają wyraźne wgłębienia w skórze, które są bardzo dobrze widoczne i dość głębo-kie. Ewidentnie widać, że ktoś wyciął kawałki mojego naskórka, i to z chirurgiczną precyzją!

Fotografia 1

Fotografia 2

Co ciekawe, tego typu blizny w postaci tajemniczych ubytków skóry ma wiele osób na swoich czołach i podejrzewam, że większość z tych osób nawet nie zdaje sobie sprawę z istnienia tych blizn i nie zastanawia się nad ich pochodzeniem. Jestem wzrokowcem, czyli osobą, która widzi więcej niż inni, dlatego zwracam uwagę na najdrobniejsze szczegóły lub detale. Moim zdaniem, te tajemnicze blizny na skórze dowodzą tego, że co drugi lub trzeci mieszkaniec tej planety został co najmniej raz uprowadzony na pokład UFO i poddany tam bliżej nieokreślonym zabiegom medycznym.

Niektóre blizny mogą być pamiątkami po dawno zapomnianych upadkach, zadrapaiach czy skalecze-niach z dzieciństwa, ale to nie oznacza wcale, że każda blizna, zwłaszcza nietypowa lub rzadko spotykana, jest taką pamiątką z dzieciństwa. Moim zdaniem, te charakterystyczne blizny w kształ-cie „wyłyżeczkowania”, które odkryłem na mojej skórze, nie powstały na skutek ran i urazów, lecz w wyniku działania chirurgicznej ingerencji i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.

Tajemnicze kropki w kształcie trójkąta równoramiennego

Kiedyś w Nowej Soli przez przypadek odkryłem trzy czerwone kropki na mojej skórze, które były ułożone w charakterystyczny kształt trójkąta równoramiennego (patrz fotografia nr 3). Były, bo po tych tajemniczych kropkach już dawno nie ma śladu. Te tajemnicze kropki znajdowały się dokładnie w okolicy mojej prawej łydki. Ten fizyczny ślad w postaci trzech czerwonych kropek zupełnie przypadkowo odkryłem w domu podczas oglądania telewizji w godzinach wieczornych, i to w okresie zimowym. Dlatego uważam, że owe tajemnicze kropki nie powstały w wyniku ukąszenia przez komara ani żadnego innego owada! Nawet gdyby to był środek lata, nie zrzuciłbym winę na komara. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Bo ślady po ukąszeniach komarów wyglądają zupełnie inaczej. Na ogół lub przeważnie po ukąszeniach komarów wyskakują obrzęki w postaci bąbli, które różnią się od tych, które widać na poniższym zdjęciu. Nie mam najmniejszego pojęcia, kiedy i w jaki sposób powstały te tajemnicze kropki na mojej prawej łydce. Jedynie mogę się domyślać.

Fotografia 3

Tajemniczy guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha

W moim ciele znajduje się mały guzek, który od bardzo dawna (przypuszczalnie od najmłodszych lat) tkwi pod skórą mojego lewego ucha i nie zmienia swojego położenia, czyli nieustannie tkwi w tym samym miejscu. Ten tajemniczy guzek, który dokładnie znajduje się za moim lewym uchem, ma kształt kulisty o średnicy około 3 mm i w dotyku jest bardzo twardy, zbity, mocny (?!).

Kiedyś (wiele lat temu) przez przypadek odkryłem w ciele mojego nieżyjącego już przyjaciela (patrz podstrona „Józef – mój były bliski przyjaciel”) taki sam, identyczny guzek, z tą różnicą, że guzek ten tkwił pod skórą jego prawego ucha. Guzek ten w dotyku również był bardzo masywny.

Czasami pacjenci zgłaszają wyczuwalną kulkę za uchem, co świadczyć może o tym, że są to powiększone węzły chłonne za uszami, ale w moim przypadku wyczuwalny guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha nie ma nic wspólnego z tym schorzeniem!

W moim głębokim przekonaniu ten mały guzek, znajdujący się za moim lewym uchem, w rzeczywistości jest implantem obcego pochodzenia, który z jakichś bliżej nieokreślonych powodów został wbrew mojej woli zaaplikowany w moim ciele. Przez dłuższy czas myślałem i sądziłem, że to wybrzuszenie lub zgrubienie to nic nie znaczący guzek, o istnieniu którym wiedziałem już dawno, ale niczego nie podejrzewałem. Jednak potem zdałem sobie sprawę z faktu, że tajemniczy guzek w rzeczywistości jest małym implantem – niewielkim urządzeniem, które pełni swoją funkcję lub rolę.

Prawdopodobnie do dziś myślałbym, że to nic nie znaczący guzek, gdyby w moje ręce nie wpadła pewna książka, którą kiedyś wypożyczyłem z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świebodzinie. Książka ta nosi tytuł „Intruzi” (...) i została napisana przez nieżyjącego już Budda Hopkinsa, który zajmował się jednym z najtrudniejszych aspektów zjawiska UFO, czyli przypadkami uprowadzeń ludzi przez istoty pozaziemskie. Książka przedstawia przeżycia mieszkanki Indianapolis, Kathie Davis, która wielokrotnie w swoim życiu była uprowadzana przez obce istoty – Szaraki.

Jeśli ktoś z Was usunie ze swojego ciała implant obcego pochodzenia i schowa go sobie na pamiątkę jako dowód, to długo nie nacieszy się tym obiektem, bo te małe przedmioty po usunięciu z naszych ciał w niewytłumaczalny sposób znikają bez śladu. Tak też było w przypadku pana Mirosława Malczewskiego, który 8-go września 2016 roku na Bałtyku przeżył razem ze swoją załogą bliskie spotkanie z niewyjaśnionym.

Na poniższym zdjęciu zaznaczyłem kolorem czerwonym obszar, w którym znajduje się jasny punkt. Jest to tajemniczy guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha. Na drugim zdjęciu (patrz fotogra-fia nr 5) widać wyraźnie biały guzek, który bardziej rzuca się w oczy. Dla lepszego zobrazowania przedstawiam to samo zdjęcie, ale z odwróconymi kolorami, dzięki czemu uzyskałem efekt negatywu.

Fotografia 4

Fotografia 5

Prawdopodobieństwo zdarzenia, podczas którego został
wprowadzony do mojego ciała wszczep – implant

Od dłuższego już czasu podejrzewam, że ten tajemniczy przedmiot tkwiący pod skórą mojego lewego ucha został zaaplikowany do mojego ciała podczas wakacji letnich w 1979 roku, kiedy przebywałem w Państwowym Zakładzie Wychowawczym w Świebodzinie. W tym roku liczyłem sobie wówczas dokładnie 9 lat. Pamiętam, że w dniu wyjazdu na obóz harcerski wstałem z bardzo silnym bólem lewego ucha, który trwał przez blisko tydzień czasu, a może i dłużej. Dlatego jestem niemal przekonany na 100%, że obiekt ten to nic innego jak implant, który został wprowadzony do mojego ucha przypuszczalnie za pomocą specjalnej, prawdopodobnie giętkiej igły (używaną do tego celu) i że zabieg ten najprawdopodobniej odbył się na pokładzie pojazdu rozumnych istot pozaziemskich.

Myślę, że podczas tego typu zabiegu, który przypuszczalnie miał miejsce na pokładzie pozaziem-skiego pojazdu latającego, został naruszony mój narząd słuchu. Stąd ten ból lewego ucha, który trwał przez co najmniej kilka dni. Nigdy potem nie cierpiałem z powodu bólu lewego ucha.

Pojawiający się i znikający tajemniczy guzek

Od dłuższego już czasu w obrębie mojego palca serdecznego lewej dłoni pojawia się cyklicznie tajemniczy guzek, który potem znika bez śladu (?!). Ten tajemniczy guzek nawet na moich oczach znika, tj. dematerializuje się, nie pozostawiając śladu. To brzmi jak science fiction, ale to się dzieje naprawdę! Ten tajemniczy obiekt, czymkolwiek jest i skądkolwiek pochodzi, do dziś pojawia się w obrębie mojego palca serdecznego lewej dłoni, po czym znika bez żadnego śladu.

Wszystko wskazuje na to, że osoby takie jak ja, które były uprowadzane przez istoty pozaziemskie, w dalszym ciągu poddawane są zabiegom implantacji, z tą różnicą, że tego typu zabiegi nie odbywają się już tradycyjnie – wewnątrz pojazdu cywilizacji pozaziemskiej, tylko na ciele energetycznym i implant jako energia wprowadzony w ciało fizyczne materializuje się w nim, a następnie pełni doskonale swoją funkcję. Nie znajduję innego racjonalnego wytłumaczenia. Moim zdaniem, jest to jedyne i najbardziej sensowne oraz logiczne wyjaśnienie tego zjawiska.

Na poniższym zdjęciu, które zostało zrobione przeze mnie dokładnie 18-go października 2017 roku o godzinie 20:14 w domowym zaciszu, widać wyraźnie w obrębie mojego palca serdecznego lewej ręki tajemniczy guzek tkwiący pod skórą. Chciałbym zaznaczyć, że ten widoczny, wręcz rzucający się w oczy guzek to żaden krwiak! Skąd ta pewność, ze to nie krwiak? Oglądałem wiele zdjęć z krwiakami pod skórą, dlatego wiem i mam pewność, że to nie krwiak, tylko coś zupełnie innego, coś, co pojawia się znikąd, a potem nagle, zupełnie niespodziewanie, znika bez żadnego śladu.

Fotografia 6

Kolejne zdjęcie zostało zrobione 3-go czerwca 2021 roku w Nowej Soli. Ten tajemniczy obiekt, który widać na poniższym i zrobionym przeze mnie zdjęciu, tkwił pod skórą mojego palca serdeczne-go lewej dłoni przez blisko 21 godzin! Na ogół lub zwykle tajemniczy obiekt pojawia się w tym samym miejscu nagle, po czym znika bez żadnego śladu. Dlatego też byłem wielce zdziwiony, że ten mały przedmiot tkwił w moim ciele aż tyle godzin. Obiekt ten zniknął z mojego palca serdecznego następnego dnia, czyli 4-go czerwca 2021 roku, kiedy szedłem do pracy. Było kilka minut po wpół do czternastej, gdy zorientowałem się, że po obiekcie nie ma już śladu. 5-go czerwca 2021 roku o godzinie 15:55 znów pojawił się tajemniczy guzek pod skórą tego samego palcu lewej dłoni...

Fotografia 7

Jeśli przedstawione przeze mnie namacalne dowody (pod postacią śladów fizycznych oraz tajemni-czych guzków, który jeden z nich od wieleu lat tkwi pod skórą mojego lewego ucha) są dla Ciebie zbyt mało przekonujące, to co musiałbym jeszcze zrobić, żebyś uwierzył w mój przypadek?!

Nowe odkryte ślady w postaci czerwonych plam, których
przyczyn powstania do dziś nie ustaliłem!

W sierpniu 2023 roku w godzinach porannych odkryłem trzy czerwone plamy na mojej skórze, kiedy znajdowałem się w łazience, w której przebywałem w samych majtkach. Te dziwne i tajemnicze ślady w postaci czerwonych plam znajdowały się w okolicach prawego kolana i wyglądały tak, jakby zostały wypalone laserem bądź innym przyrządem. W tym miejscu nie czułem żadnego bólu, jedynie podczas dotyku skóry czułem lekkie pieczenie. Owe tajemnicze plamy utrzymywały się dość długo, dlatego zaniepokojony postanowiłem uwiecznić je na kilku zdjęciach. Pierwsze prezentowane zdjęcie zostało zrobione przeze mnie w dniu 4-go września 2023 roku o godzinie 22:22. Pozostałe dwa zdjęcia zostały wykonane następnego dnia, czyli 5-go września 2023 roku o godzinie 21:12. Te tajemnicze plamy, jakkolwiek powstały, miały nietypową strukturę i były dość mocno zaczerwie-nione. Dodam tylko, że owe dziwne blizny po pewnym czasie zaczęły blednąc, jednak nie zaniknęły całkowicie. Do dziś nie wiem, skąd wzięły się te czerwone plamy na mojej skórze (?!).

Fotografia 8

Fotografia 9

Fotografia 10

Muszę też wspomnieć, że podobne czerwone plamy pojawiły się na moim ciele dużo lub nieco wcześniej, ale w okolicach mojego lewego kolana. Owe tajemnicze plamy również wyglądały jak świeże blizny po oparzeniu, ale nie wzbudziły moje obawy i podejrzenia. Dopiero potem, gdy odkryłem takie same lub podobne plamy w okolicach prawego kolana, nabrałem podejrzeń i poważnie zacząłem zastanawiać się nad tym, skąd wzięły się te tajemnicze plamy na mojej skórze (?!).

Pierwsza wizyta u lekarza psychiatry

Któregoś razu udałem się do pewnego psychiatry (imię i nazwisko tylko do mojej wiadomości), który do dziś świadczy usługi w obrębie miasta Świebodzin. O ile dobrze pamiętam, to była moja pierwsza wizyta u tego psychiatry, któremu powiedziałem, że od dłuższego już czasu cierpię na bezsenność i lęki, które towarzyszą mi w godzinach nocnych. Powiedziałem lekarzowi, że źródłem moich lęków są pewne przeżycia i zasugerowałem, że najprawdopodobniej zostałem uprowadzony przez kosmitów...

Podczas tej pierwszej wizyty pokazałem lekarzowi tajemniczy guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha i powiedziałem, że przypuszczalnie jest to pozostałość po traumatycznym przeżyciu, którego nie pamiętam świadomie. Potem poprosiłem lekarza o skierowanie na wykonanie badania RTG lewego ucha. Na początku lekarz psychiatra miał pewne opory, ale w końcu dał się przekonać i wystawił mi tego typu skierowanie, z którym potem udałem się do Pracowni Diagnostyki Obrazowej RTG.

Po odebraniu zdjęcia rentgenowskiego udałem się ponownie do psychiatry, który w swoim gabinecie zbliżył się do okna i z zapartym tchem dokładnie oglądał zdjęcie RTG, na którym rzucał się w oczy tajemniczy obiekt z wystającymi małymi wypustkami. Następnie lekarz zbliżył się do mnie i poprosił mnie o odsłonięcie lewego ucha. I tak też zrobiłem. Psychiatra bardzo uważnie przyglądał się całemu guzkowi, po czym ponownie zbliżył się do okna, mając w rękach to samo zdjęcie rentgenowskie, w które uważnie się wpatrywał. Potem lekarz z westchnieniem usiadł na krześle za swoim biurkiem i zaczął coś pisać (?!). Lekarz psychiatra ani nie potwierdził, ani też nie za-przeczył istnieniu tajemniczego obiektu, który po dziś dzień tkwi pod skórą mojego lewego ucha!

Lekarz psychiatra, z którym do dziś mam kontakt, nigdy nie potraktował mojego przypadku poważnie. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, że – jak sam przyznał – nigdy wcześniej nie spotkał się z tego typu przypadkiem. Dlatego zamiast poważnie zająć się moim niezwykłym przypadkiem, całą sprawę wolał zamieść pod dywan, przypinając mi łatkę „schizofrenika paranoidalnego”.

O ile dobrze pamiętam, w opisie RTG lewego ucha nie było żadnej wzmianki na temat tego tajemni-czego obiektu. Czy ten szczegół został niezauważony, czy celowo pominięty i nieopisany?! Nie znam odpowiedzi na to pytanie i zapewne nigdy nie dowiem się, dlaczego w opisie RTG lewego ucha nie było żadnej wzmianki na temat tego obiektu, z którego wystawały małe wypustki.

Jarosław Krzyżanowski

Od bardzo dawna nie posiadam już tego zdjęcia RTG, a to dlatego, że pewna osoba po prostu nie zwróciła mi tego zdjęcia rentgenowskiego. Mam tu na myśli wyżej wspomnianego już Jarosława Krzyżanowskiego, który jest członkiem Legnickiego Klubu Badań Zjawisk Nieznanych „KONTAKT”. Wiele lat temu, kiedy jeszcze mieszkałem w Świebodzinie, napisałem i wysłałem list do Jarosława Krzyżanowskiego, który pozostawił mnie bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Chciałbym zaznaczyć, że do listu załączyłem wycinek – najważniejszy fragment zdjęcia RTG lewego ucha. Wspomniany pan z Legnickiego Klubu Badań Zjawisk Nieznanych „KONTAKT” nie tylko nie odpisał na mój szczery i wyczerpujący list, ale także nie odesłał mi tego zdjęcia i do dziś nie wiem, dlaczego (?!).

Jerzy Przybylski i Bogusław Kudelski

Pamiętam, że z tym guzkiem udałem się też do specjalisty chirurga, Jerzego Przybylskiego, który przez jakiś czas obejmował stanowisko dyrektora świebodzińskiego szpitala. Pokazałem chirurgowi ten tajemniczy guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha, a następnie zapytałem, czy mógłby mi go usunąć. Niestety, chirurg odmówił wykonania takiego zabiegu, tłumacząc się tym, że mogą wystąpić pewne powikłania na skutek usunięcia tego tajemniczego obiektu.

Kilka dni później udałem się również do lekarza medycyny pracy, Bogusława Kudelskiego, któremu pokazałem nie tylko guzek tkwiący pod skórą mojego lewego ucha. Pokazałem temu lekarzowi drugi tajemniczy guzek, który przez pewien czas tkwił pod skórą mojego środkowego palca lewej ręki. Po bliższych oględzinach mojego ciała, lekarz medycyny pracy ze Świebodzina powiedział mi bez owijania w bawełnę, że guzki tkwiące pod skórą to nie narosty tkanki, tylko ciała obce. Bogusław Kudelski okazał się jedynym lekarzem z „jajami”, który miał odwagę otwarcie i szczerze powiedzieć mi w oczy, że guzki tkwiące w tych konkretnych miejscach, które mu pokazałem, to obce ciała!


Przewiń stronę do góry.